Nie wyobrażam sobie eleganckiej koszuli, której mankiety są zapinane na zwykłe guziki… Kiedy chcę naprawdę dobrze wyglądać, wybieram koszulę z mankietami na spinki. Po prostu je uwielbiam! Choć mam ich sporo, nigdy nie miałem problemu z ich doborem. To co mnie cieszy to fakt, iż coraz więcej facetów najwyraźniej podziela moją opinię! Spotykam coraz więcej fajnych wzorów, ciekawych zestawień i coraz częściej widzę je na mankietach innych! Nosi je wszak nawet Bond!
Trochę historii …
Jeszcze niedawno myślałem, iż bezpowrotnie minęły już czasy, gdy niemal każdy mężczyzna spinał mankiety małymi dziełami sztuki. Jednak, jak coraz częściej zauważam, moda na spinki powoli powraca. Według różnych historii wszystko podobno zaczęło się od plecionych, jedwabnych sznureczków, którymi związywało się „falbanistyczne” rękawy. Pewnie po to, aby można było cokolwiek samemu zrobić 🙂 Spinki, o jakich dzisiaj mówimy pojawiły się w okolicach XVIII wieku. Trochę jako praktyczniejsze rozwiązanie, a trochę po to, by móc zaprezentować swą zamożność. Wykonywano je z drogocennych kruszców, często osadzano w nich drogocenne kamienie.
Ale cały boom na spinki rozpoczął się dzięki Anglikom. W XIX wieku to oni na stałe wprowadzili do kanonu mody eleganckie i praktyczne wymienne guziki do mankietów. Postęp wymuszał zmiany, także w modzie. Panowie zaczęli ubierać się bardziej „klasycznie”. Zrzucili „fatałaszki” i założyli eleganckie garnitury, oplatające gładko ciało, bez falbanek, udziwnień i „piór”. Do takiego stroju jedynym co można było założyć – jeśli chodzi o biżuterię oczywiście – była spinka do krawata, łańcuszek dewizki, sygnet i oczywiście spinki do mankietów.
No i zaczęło się …
Wzornictwo rozkwitło! Pojawiły się wzory ryte w koralu, lawie lub innych miększych materiałach. Wyroby z metalu pokrywano emalią. Tworzono prawdziwe dzieła jubilerskiej sztuki. Oczywiście najbardziej luksusowymi były te ze złota, wysadzane diamentami… Najznamienitsi jubilerzy prześcigali się w wzorach, a dla Carskiego dworu spinki wykonywał sam Faberge!
Na początku XX wieku spinki do mankietów były uznawane za najlepszy prezent. Każdy chciał i powinien je mieć! Taka był moda… która trwała do lat 70-tych XX wieku, kiedy to zwykłe guziki wyparły spinki z rynku na dobrych 20 lat. Jednak, jak to w modzie bywa – moda lubi powracać. Tak też stało się ze spinkami. W latach 90-tych na nowo sobie o nich przypomniano i na stałe weszły do kanonu ubioru eleganckiego mężczyzny.
Ćwierć wieku później znów możemy wybierać spośród bogatej oferty dostępnej na rynku. Każdy znamienity dom jubilerski jak Boucheron czy Harry Winston oferuje „guziki do mankietów” swoim Klientom. Możemy wybierać z wzorów wykonanych ze złota, srebra, stali, z diamentami lub innymi klejnotami. Możemy nosić na mankietach prawdziwe dzieła sztuki, często z elementami ruchomymi, wykonanymi dosłownie w pojedynczych zestawach… Ale nie jesteśmy skazani tylko na ofertę komercyjną. Nie stanowi problemu – wybór wzoru i zamówienie go u złotnika. Mamy o wiele większe możliwości w tej materii, niż nasi przodkowie w XIX wieku…
Coraz częściej spotykam naprawdę (zdawałoby się) odjechane wzory. Jednak po założeniu okazuje się, że idealnie leżą i doskonale dopełniają koszulę i resztę stroju. Lubię takie „nieoczywistości”, dlatego często ich szukam, a czasami i sam tworzę (oczywiście z pomocą naszego złotnika) coś przewrotnie zaskakującego…
Pamiętam spinki, które otrzymałem od Rolls Royce. Czarne, prawie obsydianowe z delikatnym połyskiem. Przedstawiające „Flying Lady” – czyli potocznie „Emilkę” – dziewczynę z statuetki RR. Wydawały mi się takie oczywiste i banalne… wydawały mi się 😉 Są naprawdę odjechane, gdy zakładam je do czarnej, swobodnej stylizacji…
Ostatni projekt, jaki stworzyliśmy z naszym złotnikiem przypadł mi jednak najbardziej do gustu.. Prawie 3ct brylantów (182 sztuki) zakuliśmy w białym złocie! Efekt piorunujący!!!